Dnia 29.04.2021 r. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej miał wydać orzeczenie, którego podstawowym celem było wprowadzenie zmian w krajowym orzecznictwie w sprawach założonych z powodu hipotecznych kredytów we frankach szwajcarskich. W tym czasie rozstrzygnięte miały zostać dwie zasadnicze kwestie: termin przedawnienia oraz zasadność roszczeń banków z tytułu wynagrodzeń za korzystanie z kapitału przez kredytobiorcę po uznaniu nieważności umowy. Do tej pory sprawy tego typu budziły silne kontrowersje, a orzecznictwie w kraju brakowało ujednolicenia i doprecyzowania.
Orzeczenie TSUE i uchwała polskiego SN
Samo orzeczenie TSUE zasadniczo miało wpłynąć na treść uchwały polskiego Sądu Najwyższego, aby następnie nakreślić ramy postępowania polskich sądów w sprawach założonych przez kredytobiorców przeciwko bankom. Jak uważa Piotr Maciągowski z E-Kancelaria Grupa Prawno-Finansowa Sp. z o.o. należy spodziewać się, że wyroki zarówno TSUE, jak i SN będą pozytywne dla większości kredytobiorców frankowych, czego skutkiem najprawdopodobniej będzie lawina pozwów przeciwko instytucjom bankowym.
Tyle skarżących, co mieszkańców Zakopanego
Każdego dnia liczba skarżących banki wzrasta, a już na ten moment jest niemal równa liczebności mieszkańców Zakopanego. Statystyki pokazują, że z każdym miesiącem przybywa blisko kilka tysięcy pozwów. Możemy się spodziewać, że liczba spraw frankowych wytoczonych przeciwko bankom w ciągu roku wzrośnie o 148 proc. Według aktualnych szacunków łączna wartość 28 tys., czyli wszystkich wniesionych pozwów wynosi ok. 6,1 mld zł. Zaznaczyć jednak warto, że podane liczby dotyczą wyłącznie banków giełdowych, które z uwagi na panujące przepisy są zobligowane do ujawnienia takich informacji.
W żadnym wypadku przedstawione dane nie będą pokrywały się z wartością całego rynku frankowych kredytów hipotecznych. Jeszcze jesienią, banki informowały o przewidywanych rezerwach na wypłaty dla frankowiczów o wartości 5 mld zł. Co więcej, jak wynika z danych Biura Informacji Kredytowej, w połowie 2020 r. umowy we frankach szwajcarskich miało aż 768 tys. Polaków, a ich łączna wartość wynosiła 100-120 mld zł.
Poczekamy ponad 2 lata na wyrok
Przez rok odnotowywano stały wzrost próśb o analizę umów kredytowych i oszacowanie szans na wygranie sprawy sądowej. Wielu frankowiczów nie decydowało się, aby kierować sprawę przed oblicze wymiaru sprawiedliwości. Banki skutecznie studziły ich zapały, grożąc, że w przypadku pozwu będą żądały zwrotu wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, który służył do zakupu mieszkania.
Bardzo możliwe, że zgodnie z wyrokiem Sądu Najwyższego banki nie będą mogły rościć sobie dłużej praw do wynagrodzenia z tytułu wykorzystanego kapitału, co z kolei wywoła efekt domina, w rezultacie którego zaobserwujemy znaczący wzrost napływających pozwów. Istnieje całkiem realne ryzyko, że sprawy frankowe zablokują sądy. Zdarzało się już bowiem, że sprawom wniesionym w zeszłym roku wyznaczano termin za ponad 2 lata. Możemy się spodziewać, że od maja wszystkie sprawy będą się jeszcze bardziej przewlekać. Wspomnieć należy, że o kolejności rozpatrywania spraw decyduje data złożenia pozwu do sądu.
Lepsze rozwiązanie niż ugoda z bankiem
Okazuje się, że na wzrost liczby pozwów ma wpływ także świadomość kredytobiorców, że ugoda z bankiem wbrew pozorom wcale nie oznacza najkorzystniejszego dla nich rozwiązania. Wyliczenia jasno pokazują, iż zawarcie ugody na warunkach proponowanych przez Komisję Nadzoru Finansowego wpłynie na spadek o ok. 20 proc. salda kredytu. W przypadku postępowania sądowego tzw. odfrankowania kredytu może doprowadzić do obniżenia salda o ok. 2/3 (umowa na kwotę 250 tys. zł, przy jednoczesnym kursie CHF wynoszącym 2,2792 zł – dane E-Kancelaria). Co ważniejsze, istnieje również możliwość, że umowa zostanie unieważniona, a wówczas saldo takiego kredytu w podanym przypadku wyniesie 0 zł.