Spośród marek produktów i usług kojarzonych z PRL do dziś dotrwało niewiele. Niektóre jednak zostały reaktywowane na fali nostalgii za minionym ustrojem. Wśród nich znajdziemy napoje Polo Cockta, motocykle Junak, buty Relaks i SKO, czyli Szkolną Kasę Oszczędności. Chociaż prawie każdy, kogo dzieciństwo przypadło na okres istnienia PRL, miał styczność z tą formą oszczędzania, to cała idea SKO wcale nie narodziła się w Polsce Ludowej.
Szkolna Kasa Oszczędności, czyli system gromadzenia pieniędzy przeznaczony dla dzieci i młodzieży uczącej się, wymyślił Stanisław Grabski (brat Władysława, twórcy reformy walutowej i złotego). W pierwszej połowie lat 20. pełnił on funkcję ministra oświaty w II RP i twardo zarządził, iż młodych Polaków należy wyedukować, jak ważna jest umiejętność oszczędzania pieniędzy. System Szkolnych Kas Oszczędności wystartował w 1927 roku, a już 8 lat później został objęty patronatem przez PKO (wówczas ten skrót oznaczał Pocztową Kasę Oszczędności). Dzieci gromadziły pieniądze w SKO aż do wybuchu II wojny światowej. Co ciekawe, sama idea kas oszczędnościowych dla najmłodszych jest jeszcze starsza; najpierw pojawiła się w Anglii i Niemczech.
Oszczędzanie dla najmłodszych
Komunistom, którzy przejęli władzę w Polsce po wojnie, pomysł endeckiego polityka bardzo się spodobał. Przedstawiciele władzy ludowej uznali, że także w realnym socjalizmie młodzież musi nauczyć się cnoty oszczędności, toteż rychło reaktywowali system SKO. Szkolne Kasy Oszczędności działały w PRL ponownie w ramach PKO, które tym razem nazywało się Powszechna Kasa Oszczędności. Patronat nad SKO objęło też harcerstwo, a zasady działania systemu regulował okólnik ministerstwa edukacji z 1971 roku. Nauka oszczędności najmłodszego pokolenia była sprawą wagi państwowej, odpowiednio napędzaną przez propagandę.
Dziś oszczędzam w SKO – jutro w PKO!
Uczestnictwo w programie oszczędzania reklamowano hasłami w rodzaju: „Dziś oszczędzam w SKO – jutro w PKO!” lub „Każdy oszczędza w SKO”. Zasady systemu były następujące. Do zgromadzonych przez dzieci kwot nie były doliczane odsetki. Zaoszczędzone pieniądze dzieci odkładały w skarbonkach, a kwoty zapisywały w specjalnych książeczkach. Oprócz książeczek indywidualnych dla każdego ucznia, w SKO istniały też książeczki zbiorcze, które już oprocentowane były. Na nich gromadzone były pieniądze zbierane przez całe klasy lub szkoły. Akcja zbiórki makulatury lub butelek generowała pieniądze, które odkładano na książeczki, a nauczyciel ręcznie dopisywał wartość odsetek. Zgromadzone środki można było później przeznaczyć np. na wycieczkę szkolną.
Bank PKO zachęcał dzieci do współzawodnictwa w oszczędzaniu. Organizowano Olimpiady Oszczędzania, w których szkoły mogły wygrać atrakcyjne nagrody, np. sprzęt RTV albo pomoce naukowe. Gospodarka PRL była gospodarką ciągłego niedoboru, nie dziwi więc, że młodzież szkolna była wręcz przymuszana do zakładania książeczek SKO, aby szkoły mogły załapać się na dodatkowe wyposażenie klas. W latach 70. i 80. uczestnictwo w SKO było obowiązkowe dla wszystkich szkół podstawowych.
„Pamiętam, że w podstawówce z całą klasą odkładaliśmy w SKO. Jakiś przymus był, ale dla mnie to była raczej frajda. Czułam się dzięki temu taka dorosła i odpowiedzialna” – mówi Gosia (rocznik 1978). Wtóruje jej czterdziestoletni Grzegorz: „Dzięki SKO moja szkoła dostała nowy telewizor do auli, chyba Rubin. Byłem harcerzem, więc oszczędzanie to był obowiązek, ale sam pewnie też bym się na to zdecydował, bo rywalizowaliśmy z kolegami, kto odłoży więcej i była niezła zabawa. Chociaż czasem zamiast odłożyć do puszki tych kilka złotych, wolałem kupić >>Kapitana Żbika<<„.
Oszczędzaj i ucz się oszczędzać
Niejeden dzisiejszy trzydziestolatek zapewne pamięta wygląd książeczek oszczędnościowych SKO i skarbonek z hasłem „Oszczędzaj i ucz się oszczędzać”. Mimo przymusu liczebność uczniów biorących udział w SKO zaczęła maleć już w latach 80. Po przełomie 1989 roku Szkolne Kasy Oszczędności w tradycyjnej formie dogorywały, ale wciąż odkładało na nich 150 tysięcy dzieci, głównie ze wsi i małych miasteczek. Dlatego też w 2010 roku SKO odrodziły się jak feniks z popiołów. Teraz jednak papierową książeczkę zastąpiła strona w Internecie. No i zmiana najbardziej istotna: oszczędności zostały oprocentowane na 5 proc. w skali roku. Jednak kwestia nie uległa jednak zmianie. Jak w 1964 roku, tak i w roku 2014 PKO zachęca do udziału w SKO poprzez atrakcyjne nagrody. Widać dzieci do nauki oszczędzania nadal potrzebują dodatkowej motywacji.