Jej przebieg tak mocno odcisnął się w zbiorowej pamięci Polaków, że gdy w latach 90. zapowiedziano denominację złotego, wielu starszych obywateli zareagowało z przestrachem. Przygotowano ją w tajemnicy tak ścisłej, że zaskoczyła nawet posłów PZPR. Miała dać ludowi pracującemu miast i wsi „wysokowartościową” walutę, a pozbawiła społeczeństwo 2/3 oszczędności. Taka była reforma walutowa z października 1950 roku.
Mija szósty rok istnienia Polski Ludowej, która już w pełni podporządkowana jest władzy komunistów z Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Stalinizm kwitnie: trójki murarskie odbudowują Warszawę, socrealizm dominuje w kulturze i sztuce, funkcjonariusze bezpieki wyłapują (częściej wyimaginowanych, niźli prawdziwych) „wrogów ludu”. Statystyczny Kowalski tymczasem chciał jakoś żyć i powiązać koniec z końcem. Jeżeli nie ufał nowej władzy, wówczas nie odkładał pieniędzy w banku, lecz trzymał je w domu. Tak postępowali prywatni przedsiębiorcy, których nie zmiotła „bitwa o handel” i bogatsi rolnicy. Właśnie w tych „spekulantów i kapitalistów” komuniści chcieli uderzyć planowaną reformą pieniądza.
Pieniądze od obywateli
Finansowa zemsta na przeciwnikach ustroju nie była wszakże jedynym powodem decyzji o wymianie waluty. Plan sześcioletni i postępująca odbudowa kraju ze zniszczeń wojennych pochłaniały olbrzymie kwoty. Podobnie intensywne zbrojenia, które wymuszał „bratni” Związek Radziecki. Rosła inflacja. Władzy brakowało dewiz na zakup towarów i technologii na Zachodzie, zaś obywatele dysponujący dolarowymi oszczędnościami nie chcieli się nimi dzielić z państwem. Reforma pieniędzy miała więc na celu urzędowe pozyskanie potrzebnych środków finansowych od obywateli.
Sam przebieg wymiany waluty, który ówczesna propaganda prezentowała jako wzorowy przykład organizacji wielkich przedsięwzięć przez władze, był niezwykle ułomny. Nie wynikało to jednak ze złego wykonania. On został celowo w taki sposób obmyślany! Nacisk położono przede wszystkim na zachowanie tajemnicy. Milicję i Urząd Bezpieczeństwa postawiono w stan pogotowia; bankowców wezwano na szkolenia, które odbywały się pod czujnym wzrokiem tajniaków. Pełnię wiedzy o założeniach reformy do samego końca miało jedynie najściślejsze grono najwyższych przywódców PZPR.
Nowe regulacje
Posiedzenie Sejmu w sobotę 28 października toczyło się w leniwej atmosferze, toteż obecność na sali obrad premiera Cyrankiewicza, ministra handlu Minca i szefa MON marsz. Rokossowskiego mogła budzić zastanowienie. Późnym wieczorem na mównicę wstąpił minister finansów Konstanty Dąbrowski, co wywołało poruszenie wśród posłów. W międzyczasie w kuluarach sejmowych pojawili się funkcjonariusze sił bezpieczeństwa i odcięto telefony w gmachu. Rozpoczęła się „dyskusja” (przemawiali tylko dwaj przedstawiciele CRZZ i ZSL) nad projektem Ustawy o zmianie systemu pieniężnego. Nowy „wysokowartościowy” złoty, jak nazywał go Dąbrowski, miał mieć wartość 0,22 grama złota, co odpowiadało 1 rublowi i 1/4 dolara.
Wymiana pieniędzy miała trwać począwszy od 30 października do 8 listopada, a więc niezwykle krótko. Dodatkowo władze celowo ją utrudniły ustanawiając za mało punktów wymiany, zwłaszcza na prowincji. Oszczędności przechowywane w bankach wymieniano w relacji 100 zł starych – 3 zł nowe. Kurs wymiany gotówki trzymanej „w skarpecie” był jeszcze mniej korzystny – na każde 100 zł przypadała jedynie złotówka. W ten sposób władze uderzyły w majętniejszą część społeczeństwa. Wybór jesiennego terminu wymiany również nie był przypadkowy, bowiem rolnicy posiadali już gotówkę po sprzedaży plonów, a mieszkańcy miast nie zaczęli jej jeszcze wydawać na opał i zimową odzież.
Innym ważnym zapisem w ustawie była surowa penalizacja posiadania dewiz i kruszców, które należało sprzedaż państwu po cenach urzędowych. O godzinie 22.45 odbyło się głosowanie, którego wynik był oczywisty. Niedzielne gazety doniosły o reformie. Co ciekawe, chociaż generalnie władze uzyskały zakładany efekt zaskoczenia, to w dniu głosowania ruch bankach był spory – zapewne plotka, że „coś” się wydarzy wypłynęła od pilnie wezwanych bankowców.
Stare złotówki straciły ważność
Wymiana pieniędzy miała ruszyć od poniedziałku, toteż w niedzielę rano, zanim po Polsce rozeszła się wieść o reformie, szczęśliwcy, którzy dowiedzieli się wcześniej, starali się „uratować” 2/3 posiadanych pieniędzy. Na wsiach na gwałt wykupowano bydło i ziarno, a w miejskich knajpach wódka lała się strumieniami. Władze nakazały milicji surowo tępić wszelkie przejawy tego typu „cwaniactwa” wśród obywateli.
Po 8 listopada 1950 roku stare złotówki straciły ważność. Władza ludowa odebrała Polakom ok. 750 milionów ówczesnych dolarów, co dziś odpowiadałoby ok. 7 mld dolarów. Wśród założonych celów reformy udało się osiągnąć w zasadzie jedynie „klasowy”, czyli uderzyć po kieszeni „elementy antysocjalistyczne”, a w rzeczywistości całe społeczeństwo. Wielkie inwestycje okresu stalinowskiego pochłaniały tak olbrzymie sumy pieniędzy, że władza musiała je dodrukowywać. Inflacja nie tylko nie zmalała, ale wręcz wzrosła. „Wysokowartościowy” złoty znacznie stracił na wartości już w następnym roku.
Reforma z 1950 roku była więc nie tylko operacją finansową, ale przede wszystkim polityczną. Jej skutki Polacy odczuwali przez całe lata 50. A pieniędzmi, które weszły do obiegu w jej ramach, płacili aż do 1978 roku.